Duchy Ziemi Sochaczewskiej. O mrocznych historiach znad Bzury

Noc była wyjątkowo zimna jak na październik. Antoni wracał do wsi wijącą się po rozległych polach gruntową drogą. Nisko nad ziemią zalegała mgła. Nie był to pierwszy raz, gdy przemierzał w ciemnościach pola między Witkowicami a Brochowem ale tej nocy czuł się wyjątkowo nieswojo. Ginące w bladej poświacie pełzającej mgły kształty coraz mocniej działały na wyobraźnię – w końcu szedł po wielkim pobojowisku z 1939 roku. Słyszał już nie raz o tym miejscu wiele historii ale zawsze zbywał je z pobłażliwym uśmiechem. Teraz jednak do śmiechu mu nie było. Nie miał jednak innego wyjścia niż brnąć przez morze mgieł w stronę domu. Był mniej więcej w połowie drugi gdy nagle, jakieś 50 metrów przed nim na drodze coś zamajaczyło…

Antoniemu ugięły się kolana. Ktoś lub coś nadchodziło w jego stronę. Niewyraźny kontur zaczął przybierać ludzkie kształty i gdy miał już brać nogi za pas usłyszał: Panie, masz pan może papierosa? Wielka ulga spłynęła od sparaliżowanym ze strachu rolniku. To zapewne ktoś ze wsi. Już sięgał do kieszeni, gdy ujrzał przed sobą postać polskiego żołnierza we wrześniowym mundurze..

To zasłyszana historia – tak jak niemal wszystkie inne, którymi chcemy się z Wami dziś podzielić. Nie jest naszą intencją przekonywanie (również samych siebie;) na ile są prawdziwe – jak to jednak mówią – w każdym micie jest ziarno prawdy i musimy otwarcie przyznać, że są w naszych najbliższych okolicach miejsca szczególnie tajemnicze. Jednym z nich są właśnie nadbzurzańskie pola koło wsi Brochów.

Tajemnica brochowskich łąk

kościół w brochowie

Kościół w Brochowie widziany z nadbzurzańskich łąk

Powyższą historię zasłyszałem wiele lat temu ale ostatnio przypomniała mi się w wyjątkowych okolicznościach gdy wybrałem się właśnie w to miejsce nocą, aby sfotografować mgły w świetle księżyca. Z pewnością sceneria i pora dnia wpływały mocno na wyobraźnie ale czułem się tam wyjątkowo nieswojo. A gdy mój pies zaczął się intensywnie wpatrywać w jedno miejsce na łące po czym czmychnął bez słowa (a raczej „szczeku”) w stronę zaparkowanego pod kościołem auta, nie wytrzymałem i ja i podążyłem jego śladami.. Brochowskie łąki, jak wspomniałem, były świadkiem zaciekłych walk we wrześniu 1939. Najpierw o wieś zaciekle bili się żołnierze Wielkopolskiej Brygady Kawalerii wyrzucając ze wsi Niemców i torując drogę nadchodzącym polskim dywizjom piechoty. Wkrótce zaś potworne walki rozgorzały na pobliskiej przeprawie w Witkowicach – okrążone polskie jednostki przebijały się przez rzekę okupując wejście do pobliskiej puszczy licznymi ofiarami. Nie dziwne więc, że rejon, gdzie śmierć poniosło tak wielu ludzi, jest wyjątkowo przejmującym miejscem. Abstrahując od klimatów grozy – kościół w Brochowie, rozległe łąki i meandrująca Bzura oraz sam most w Witkowicach z pomnikiem upamiętniającym tragiczne wydarzenia z 1939 to miejsca warte odwiedzenia – pieszo, rowerem czy też kajakiem – w końcu to najbliższe okolice Moto Przystani.

Kto nawiedza muzealne sale?

muzeum w sochaczewie

Muzeum w Sochaczewie. Kto lub co hałasuje tam po nocach?

Bitwa nad Bzurą pojawia się też w kolejnym miejscu. W zabytkowym ratuszu, w którym mieści się obecnie Muzeum Ziemi Sochaczewskiej i Pola Bitwy nad Bzurą w Sochaczewie, ktoś lub coś od czasu do czasu „umila” dozorcom wieczory. Głuche kroki po masywnych, drewnianych schodach po godzinach otwarcia muzeum to już niemal codzienność. Dziwne odgłosy trzaskających drzwi, pękające żarówki. Możecie się śmiać, ale autorowi, który w owej placówce pracuje, dane było już doświadczyć dziwnych przygód. Raz „coś” wyrwało mu z ręki plik dokumentów, innym razem w pokoju obok z hukiem trzasnęło okno – niby nic dziwnego ale na całym piętrze nikogo nie było a po wkroczeniu do pomieszczenia okazało się, że okno było zamknięte na klamkę od środka…
Czy ogrom wrześniowych pamiątek na ekspozycji muzealnej przyciąga ich właścicieli, czy też może typowe odgłosy pracującego budynku z XIX wieku? A może prawdziwa jest historia o błąkającej się duszy pewnej pensjonarki, która zamieszkiwała kiedyś pokoje na poddaszu i tam targnęła się na swoje życie? Tak czy siak – muzeum warto odwiedzić nawet bez nastawiania się na polowanie na duchy – placówka może pochwalić się największą w Polsce ekspozycją dotyczącą walk w 1939 roku.

Nie przechodź nocą przez kładkę!

kładka w Trojanowie nocą

Nocna Bzura z kładki na Trojanowie.

W Trojanowie, dzielnicy Sochaczewa jest na rzece Bzurze szczególne miejsce. To rejon starego młyna, pamiętającego jeszcze czasy średniowiecza. Młyn zresztą stał tam jeszcze do niedawna – jeszcze kilka lat temu puste mury opuszczonego budynku górowały nad rzeką od wschodu. W miejscu tym prawdopodobnie przechodził bród przez Bzurę. Dziś brzegi łączy tam kładka dla pieszych. Obok niej, na lewym brzegu rzeki, znajduje się pomnik upamiętniający tragiczne wydarzenie sprzed wojny. Tam bowiem, 30 czerwca 1936 roku utonął wikariusz pobliskiej parafii, spiesząc na ratunek tonącemu nauczycielowi sochaczewskiego gimnazjum, z którym razem wybrali się owego dnia na wycieczkę kajakową. Dziś, na lewym brzegu Bzury, przypomina o tym wydarzeniu mały pomnik. Nie, po kładce nie błąkają się żadne duchy, miejsce nie jest nawiedzone ale przejściu nocą przez kładkę prawie zawsze wywołuje jakiś niewypowiedziany niepokój i dziwne wrażenia. To raczej wyjątkowo niepokojący szum rozlewającej się Bzury, która ginie tam w ciemnościach sprawia, że nogi same poganiają, by dotrzeć jak najszybciej do przeciwległego brzegu.

Nawiedzony dom na Dalekiej

To była swego czasu głośna historia. W latach 80-tych pół miasta mówiło o niepojętych rzeczach, dziejących się w jednym z sochaczewskich domów na ulicy Dalekiej. W wielkim skrócie latały tam noże, szuflady, coś szurało i łaziło po mieszkaniu, trzaskały drzwi i okna. Wizytowała to miejsce i milicja, i księża równie szybko z owego miejsca się zresztą ewakuując. Mieszkańcy domu ponoć chodzili w kaskach, z uwagi na latające niespodzianki. Opisywała te wydarzenia nie tylko lokalna prasa. Na hasło „dom na Dalekiej” nie jednemu dzieciakowi z Sochaczewa włosy stawały dęba. Jak skończyła się ta historia – nie wiem – mądre głowy tłumaczyły owe zjawiska nie tylko potępionymi duszami ale też niezwykłymi zdolnościami jednej z dziewczynek, które w tym domu mieszkały – ponoć posiadała ona zdolności telekinetyczne. Tajemnica maleńkiej, zapomnianej przez świat uliczki w Sochaczewie pewnie już nigdy nie zostanie rozwikłana.

Opuszczona wieś w środku puszczy

droga na bromierzyk

Puszcza Kampinoska – droga do Bromierzyka.

Jest w Puszczy Kampinoskiej wiele tajemniczych miejsc a jednym z nich jest położona w zachodnich częściach lasu wieś Bromierzyk. Wieś to za dużo powiedziane. Dziś miejsce tej osady porasta sosnowy las a po zabudowaniach zostały tylko resztki fundamentów, kawałki ścian, dziko rosnące drzewa owocowe i piwniczki, w których zamieszkują nietoperze. Spacer po tym wymarłym i cichym miejscu robi naprawdę wrażenie a miejscowi twierdzą, że jest to miejsce nawiedzone przez duchy byłych mieszkańców. Nocami słychać ponoć w tym miejscu szepty i rozmowy tragicznie zmarłych tu ludzi. Niektórzy zwą wymarłą osadę „wsią wisielców” jakoby ludzie popełniali tam samobójstwa przez powieszenie. Niedaleko od wsi, na rozstaju dróg, znajduje się mała kapliczka, która też często wskazywana jest jako miejsce niezwykłe i odwiedzane przez tajemnicze siły nie do końca z tego świata. To kapliczka Świętej Teresy. Jej wnętrze wita podróżnych małym ołtarzykiem, pozostawionymi przez ludzi dewocjonaliami i przejmującą ciszą. Jeśli nie boicie się duchów, polecamy wybrać się na wycieczkę w to miejsce – robi naprawdę wrażenie swoim osobliwym urokiem i spokojem.